Należy wiedzieć, że jeszcze całkiem niedawno łosoś uchodził za rybę luksusową, obecnie na stoły trafia nie tylko od święta. Jest smaczny, bardzo łatwo się go przyrządza, ma też wiele innych zalet. Jest bogaty w białko, witaminy A, D i E i korzystne dla zdrowia kwasy tłuszczowe z grupy Omega-3. Choć łososia zalicza się do ryb morskich, to tak naprawdę jest dwuśrodowiskowy. Żyje w morzu, ale na tarło wpływa do rzek, również do Wisły i Odry.
Trzeba wiedzieć, że w sklepach znajdziemy 3 gatunki łososia: norweski (łosoś atlantycki), dziki bałtycki, dziki pacyficzny. Łosoś norweski pochodzi głównie z krajów skandynawskich, ale hoduje się go także w Szkocji i na Wyspach Owczych. Łosoś bałtycki zwany szlachetnym żyje dziko w Morzu Bałtyckim. Natomiast pod nazwą łososia dzikiego pacyficznego kryją się takie podgatunki, jak: keta, czawycza, kiżucz, gorbusza i nerka.
Ponadto warto powiedzieć o tym, że w handlu znajdziemy łososia wędzonego na zimno (to ten w plastrach) lub gorąco. Natarty solą, wędzony w temperaturze nie wyższej niż 80 stopni Celsjusza łosoś ma niemal surową konsystencję. Wędzony na zimno (bo o nim mowa) nadaje się na przekąski, do kanapek, sałatek. Natomiast ryby wyjęte z mokrej solanki wędzone są w temperaturze 120 stopni Celsjusza. Temperatura dymu sprawia, że ryba zostaje ugotowana. Taki łosoś świetny jest na ciepło z sosami.
Dodatkowa uwaga – łosoś do nieodzowny składnik tradycyjnego japońskiego sushi.
Dużo się mówi, że łosoś jest niezdrowy, ale jego smak jest wyjątkowy. Jedna z moich ulubionych potraw.